Profanacja czy pokuta? Aktywiści LGBT leżeli krzyżem podczas mszy
Warszawa, kościół Świętego Krzyża. Aktywiści lewicowej flanki społeczności LGBT, w tym siostrzeniec premiera Mateusza Morawieckiego, weszli w trakcie trwania Mszy Świętej do warszawskiej świątyni w tęczowych szatach. Podeszli do ołtarza i położyli się przed nim krzyżem. Cyniczna profanacja czy szczera pokuta?
Wierni, którzy zgromadzili się na niedzielnej mszy w kościele Świętego Krzyża na Krakowskim Przedmieściu, byli zdziwieni niecodziennym widokiem. W trakcie trwania nabożeństwa w świątyni pojawili się aktywiści lewicowej frakcji społeczności LGBT. Wiktoria Magnuszewska i Franek Broda, którego wujkiem jest premier Mateusz Morawiecki, w tęczowych strojach położyli się krzyżem przed ołtarzem. Performance transmitowany był na żywo na TikToku. Aktywiści, na prośbę księdza, opuścili kościół.
Wpolskimmiescie.pl – obserwuj na Facebooku i dyskutuj z innymi czytelnikami
Siostrzeniec premiera Morawieckiego leżał krzyżem w kościele. Jakie były intencje aktywistów LGBT?
O incydencie portal wpolskimmiescie.pl poinformował jako pierwszy, a wiadomość szybko rozniosła się echem po sieci. W kilka godzin nasz news dotarł do ponad ćwierć miliona czytelników. Bądź na bieżąco i obserwuj nasze profile na Facebooku, Instagramie i Twitterze.
Wpolskimmiescie.pl – obserwuj na Instagramie i nie przegap nowych treści
Na prośbę czytelników, sprawę skomentował redaktor naczelny wpolskimmiescie.pl, Kamil Starczyk. – Jestem gejem i katolikiem. Mam dylemat jak zinterpretować ten performance. Profanacja czy pokuta? Gdyby Wiki i Franek nie zrobili tego w trakcie nabożeństwa i nie transmitowali tego na TikToku, byłbym w stanie uwierzyć, że to szczery gest, który ma na celu przeprosić Boga za wszelkie profanacje, których w ostatnich latach dopuszczali się aktywiści skrajnie lewicowej części społeczności LGBT. Tymczasem mam wrażenie, że to show obliczone na wywołanie skandalu i wzbudzenie zainteresowania. Jestem tym zasmucony, bo Bóg kocha wszystkie swoje dzieci. Ale jeżeli intencje aktywistów były dobre i nie miały na celu nikogo urazić, następnym razem chętnie położę się z nimi krzyżem. Bez rozgłosu, bez publiczności, tylko przed Panem Bogiem – ocenia Kamil Starczyk.
Wpolskimmiescie.pl – obserwuj na Twitterze i bądź na bieżąco